Listopad to nie jest łatwy okres dla mnie pod wieloma względami tym bardziej, że cały październik przespałem. Wróciłem w listopadzie do treningów ale ten powrót jest bardzo powolny. Tym bardziej, że trzeci tydzień listopada odpuściłem bo czułem się osłabiony jakby łapała mnie jakaś choroba. Nie ma co się szarpać i kopać z koniem więc było trochę gimnastyki, rozciągania i ciężarków. Na rower wsiadam znowu od jutra więc w listopadzie te trzy, cztery treningi będą wskazane. Nie wychodzę na dwór i na stałe przesiadłem się na „patelnie”. Nie przeszkadza mi nawet awaria licznika prędkości bo i tak bitą godzinę trenuję więc puls w zupełności mi wystarczy. Trochę ograniczyła mnie praca. Myślałem, że będę miał trochę więcej czasu a tutaj „dupa blada” tego czasu mam jeszcze mniej. I chodź wyrobiłem się z remontem to zostało mi do zamówienia wyposażenie ale jest jeden plus – nie paplam się już w betonach. Plan mam taki aby w listopadzie jeszcze potrenować przynajmniej trzy razy w tygodniu na niewielkim obciążeniu a w grudniu dołożyć jeszcze jeden trening i czterech treningów tygodniowo trzymać się do końca roku. Tak jak to było za czasów pracy z Remkiem od mniejszej intensywności na początku tygodnia do wytrzymałości na koniec. Taki cel stawiam sobie do końca roku.
Jak to życiu są plusy i minusy to tak samo jest ze mną. Rzuciłem palenie na początku roku z czego jestem niewątpliwie dumny. Jednak problem jest taki, że waga rośnie makabrycznie i ważę już 89 kg gdzie jeszcze na początku roku ważyłem 81-82 km. Nie mogę sobie z tym poradzić. Brakuje konsekwencji bo przecież dietetyka odwiedziłem ale nie trzymam się kurczowo diety. Nie mam czasu na przygotowanie wymyślnych obiadów kiedy brakuje mi czasu praktycznie na wszystko. Dodatkowo jestem wypompowany bieżącymi zadaniami. Z jednej strony to, że nie palę to niewątpliwie sukces ale z drugiej strony dupę mam coraz większą.
Listopad to też sukcesy. Nie ma co cały czas narzekać. Grodziski brevet organizowany przez moją grupę rowerową znalazł się na brevetowej mapie świata. To niewątpliwie ogromny sukces zwłaszcza, że jeszcze na początku tego roku nie miałem w swoim portfolio przejechanego odcinka 200 km non stop a sama inicjatywa brevetowa była mi obca. Po praktycznie pół roku sam zorganizowałem taką imprezę a teraz dodatkowo otrzymała ona homologację Audax Club Parisien. W przyszłym roku szykuję się na kilka imprez. Trzy, cztery imprezy w zupełności mi wystarczą.
Kalendarz imprez Randonneurs Polska na sezon 2017
Plan na wyjazd do Wolsztyna miałem już wpisany w kalendarz grubo na początku listopada ale albo brakowało mi czasu albo w ostatniej chwili wyskakiwały inne sprawy o wyższym priorytecie. Czy może być coś o wyższym priorytecie niż rowery? Ano tak, może być tym bardziej, że zmieniłem pracę i bieżących zadań mam więcej niż się spodziewałem. I ten weekend był bardzo napięty ale powiedziałem sobie, że jak nie teraz to kiedy. W sobotę wstałem i tak dość późno bo około 9.00 ale zaraz po śniadaniu wykrzyczałem głośne hasło – Kuba jedziemy na wycieczkę. Celem tej wycieczki był Sklep rowerowy „Turysta”. I chodź wiedziałem, że natychmiast zarzucony zostanę pytaniami a gdzie? a po co? zabrałem tego małego „smarka” ze sobą. Z Grodziska do Wolsztyna to raptem 25 km więc po 30 minutach byliśmy już na miejscu. Budynek z zewnątrz wygląda okazale. Czerwona płytka imitująca cegłę podkreśla walory tego budynku, który jest można powiedzieć zwykłym pawilonem o jednak dużej kubaturze. Gdy jednak weszliśmy do środka to wtedy można było zobaczyć jego ogrom. Sklep wypełniony był rowerami, akcesoriami rowerowymi trochę w mniejszej ilości odzieżą no i rożnego rodzaju gadżetami. W pierwszej chwili nie wiadomo było na co pierwsze spojrzeć. Było tego naprawdę dużo a i ceny robiły wrażenie. Przechadzałem się po alejkach niczym po deptaku przy ul. Półwiejskiej w Poznaniu. Rozglądałem się to w prawo to lewo wieszając oko na rowerach, które cenowo było poza moim zasięgiem. Generalnie byłem sam, tylko po drugiej stronie sklepu jacyś napaleńcy wybierali chyba rower górski. Ni stąd, ni zowąd pojawiła się przy mnie „młoda dama” oferując mi pomoc przy wyborze roweru. Nie lubię ściemniać więc zaraz przyznałem się, że przejechałem do Pawła i tak naprawdę popatrzeć na rowery niż cokolwiek kupić ale bez wahania zapytałem o rower z ramą 48. Niestety była tylko 50 tka ale tak jak wspomniałem przyjechałam tylko popatrzeć. „Młoda dama” wydała mi się znajoma i nie wiem czy nie spotkaliśmy się na wyprawie organizowanej przez Klub Kolarski FALAPARK z okazji odzyskania przez Polskę niepodległości jednak głupio było pytać. Porozmawialiśmy trochę o rowerach jednak nie chciałem za długa zagadywać wiedząc, że i tak nic nie kupię. Dziękując za miłą obsługę poprosiłem o możliwość zrobienia kilku zdjęć. Nie było pewności w głosie na tak ale nie było też zdecydowanego nie więc pstryknąłem kilka zdjęć. Pokręciwszy się jeszcze chwilę po sklepie udałem się do auta a następnie wspólnie z Kubą w stronę Grodziska.
Jakie można było wyciągnąć wnioski z tej ciekawej wycieczki. Sklep jest dobrze wyposażony w rowery i akcesoria więc każdy znajdzie coś dla siebie. Znajdują się tam takie marki jak GIANT, TREK a także popularny SPECJALIZED. Akcesoria również pasują pod konkretne marki rowerów więc ubierzecie się od stóp do głów. Jednak jak dobrze wiecie nie sprzęt się sprzedaje a robią to ludzie a raczej ich doświadczenie a to oceniam na „piątkę z plusem”. Robiąc zdjęcia nawet serwisant widząc moją bezradność zaproponował mi swoją pomoc za co można tylko chwalić. Z czystym sumieniem zapraszam do Sklepu Rowerowego „Turysta” w Wolsztynie a jak komuś nie po drodze to może zawitać również do Nowej Soli, Nowego Tomyśla, Świebodzina i Międzyrzecza.
Najnowsze komentarze