Kolejny treningowy tydzień już za mną. Co więcej w poprzednim tygodniu miałem przyjemność – lub nie zostać przynajmniej na chwilę bankowcem, windykatorem, malarzem, szpachlowałem ściany, byłem również pomocnikiem instalatora centralnego ogrzewania, trochę ogrodnikiem i na końcu planistą. Gdzie w tych wszystkich a zarazem tak różnorodnych zajęciach znalazłem czas na rower to sam nie wiem? Nawet cotygodniowa wiadomość do Remka była krótsza niż zawsze. Wszędzie i wszystkich gonią terminy i brakuje czasu, aby po prostu trochę zwolnić, pomyśleć, poukładać wszystko w głowie. Cały czas trening to cztery dni z nastawieniem na największe obciążenie w sobotę. To właśnie sobota, tydzień w tydzień przynosi nowe niespodzianki. Tym razem awaria instalacji grzewczej mogła zaprzepaścić mój sobotni trening. Na szczęście kulminacja problemów zaczęła się na 10 minutowym rozjeździe po treningu, który po prostu o parę minut musiałem wcześniej zakończyć. Niedziela to przepiękna pogoda przynajmniej od rana. Wahałem się czy nie skorzystać z pogody i tego krótkiego 30 minutowego rozjazdu nie zrobić na dworze, ale skończyło się i tak w domu.
W bieżącym tygodniu nie zwalniam tempa i treningi będą odbywały się zgodnie z harmonogramem. Zmieniamy tylko dni i trenujemy poniedziałek, środa, piątek i rozjazd w niedzielę. To tydzień świąteczny tak, więc dojdą dodatkowe obowiązki. Wypada też poświęcić czas rodzinie przynajmniej w moim przypadku, więcej niż zawsze. Niestety aż wstyd się przyznać, że nie zawsze poświęcam tego czasu tyle ile trzeba. Jednak nawet w tym czasie można znaleźć inspirację na dalsze treningi. Ostatnio Kuba (mały, przyszły ultrakoloarz) poprosił mnie, abym przeczytał mu bajkę na dobranoc. Co ciekawe w tej bajce jest coś, co ma jakiś sens, ale jeśli możecie sami przeczytajcie tą bajkę i to oceńcie?
Ten tydzień to również dla mnie tydzień zmian. Siła przyciągania działa i udało mi się skontaktować z magazynem turystyki rowerowej Rowertour odnośnie nawiązania współpracy (głównie turystyka rowerowa). Przy okazji chciałbym bardzo serdecznie podziękować za obdarzone zadufanie i możliwość współpracy. Czy przy obecnych obciążeniach dam radę, czy podołam nowym wyzwaniom to czas pokaże? Ale obiecuję, że o wszystkim związanym z rowerami dowiadywać się będziecie na bieżąco.
Blog jest w eterze od około tygodnia, z czego ogromnie się cieszę. Przez te kilka dni dostałem kilkanaście pozytywnych odpowiedzi zwrotnych, za które serdecznie dziękuję. Dobre słowo jeszcze bardziej motywuje mnie zarówno do tego, aby zostać Ultrakolarzem jak i pisać tą ciekawą historię. Pojawiały się też komentarze negatywne, ale wiem o tym, że ludzie mówią Ci, że czegoś nie zrobisz albo, że coś ci się nie uda, bo sami nie są w stanie tego zrobić. Brakuje im przed wszystkim pasji i motywacji, ale zostawmy to….
Już w piątek wiedziałem, że idzie zmiana pogody albo będę chory. Od samego wieczora do niedzieli głowa mnie tak paskudnie boli, że ciężko zrobić cokolwiek produktywnego tym bardziej, że w sobotę miałem trening „z tych dłuższych” około 2 godziny i w niedzielę relaksacyjne 20 minut. Pierwszy raz od 31października 2015r. zrobiłem trening, bo musiałem. Nie było w tym ani chęci, ani pasji ani motywacji i takie dni też będą się zdarzały. Na razie w planie treningowym idziemy zgodnie z harmonogramem i to jest najważniejsze. Zawsze w niedziele w mailu do Remka podsumowującym tydzień staram się pisać zarówno o moich spostrzeżeniach jak również o przemyśleniach na przyszłość głównie pod kontem startów w imprezach, które będą nieodzowną częścią treningu.
Dodatkowo jestem w trakcie remontu mojej „grodziskiej mekki kolarstwa” także to też absorbuje mnie czasowo. Miałem jednak trochę czasu i bardzo dogłębnie przestudiowałem stronę http://www.randonneurspolska.pl Właśnie na tej stronie możecie poczytać o Fundacji Randonneurs Polska. Znajdują się tam bardzo ciekawe, wręcz fascynujące relacje oraz reportaże z organizowanych imprez a co najważniejsze można przejechać brevety na dystansach 50, 100, 200, 300, 400, 600 oraz 1000km!!!! Wow to robi wrażenie!!!! Partnerami tego projektu są miedzy innymi Ultrakolarz ( czyli Remek – www.ultrakolarz.pl) oraz BBT 1008 (czyli impreza, o której tak bardzo marzę – www.1008.pl).
W dniu wczorajszym historia, którą piszę poszła w świat. Jakoś mocno się nie spinam, bo wierzę w to bardzo, że ten, kto będzie miał ochotę czytać o tym przedsięwzięciu to będzie to robił i bez dwóch zdań powiem, że z tej historii można wyciągnąć wnioski i może to być inspiracja do każdego projektu.
Ostatnio odpowiadałem na pytanie:
-Dlaczego kolarstwo, dlaczego ultramarony? – moja odpowiedź była prosta i zdecydowana.
-Bo jestem sam. Uzależniam osiągnięcie sukcesu sportowego tylko i wyłącznie od siebie i mojego trenera, od własnej wytrzymałości fizycznej i psychicznej, od dobrego przygotowania, diety, nastawienia, itp., co nie oznacza, że nie potrafię działać w grupie – i tłumaczę dalej – ostatnimi czasy zainspirował mnie Will Smith, który powiedział:
Moja pasja to „amatorka”, bo zawodowym kolarzem już nigdy nie zostanę (metryka), chociaż wcale nie jest powiedziane, że ultramartończykiem nie mogę zostać! Podchodzę do tego bardzo poważanie, dlatego przed przystąpieniem do jakichkolwiek działań poza tym, że zrobiłem badania wydolnościowe to około 2 tygodnie później zrobiłem pełne badania oraz konsultację kardiologiczną, aby otrzymać zgodę na przystąpienie do treningów. Skorzystałem z Centrum Medycznego ENEL-MED Oddział Kupiec Poznański na Placu Wiosny Ludów. Wykupiłem kartę „Zdrowe serce”, dzięki której mogłem zrobić badanie: EKG spoczynkowe, lipidogram, USG echo serca oraz na koniec konsultację kardiologa. Wszystkie badania wyszły super a nawet lepiej niż super. Te trzy wcześniejsze lata gdzie „polatałem” trochę na rowerze dużo mi dały! Generalnie w metryce 38 a wg badań 30tka i to z lekką górką – tak trzymać!!!
Czuję, że mam w sobie moc, bo na wczorajszym treningu myślałam, że wyjdę z siebie. I jak to we wtorki bywa trening był lekki, ale ja byłem w stanie wczoraj zrobić tempo wyścigowe. Puls i rytm trzymałem w ryzach, więc nic nie mogło mi przeszkodzić w dobrym treningu. Trochę testuję ustawienie bloków, bo mi prawa stopa cierpnie. Jestem wręcz przekonany, że powodem jest błędne ustawienie bloków, ale będę to obserwował i postaram się wyciągnąć z tego wnioski. Jeszcze trzy dni treningowe przede mną, więc już zacieram ręce. Do boju!!!!
Uwielbiam konsultacje treningowe z Remkiem w niedziele wieczorem, bo po nich zawsze idę w poniedziałek zmotywowany do pracy. Czasami mówię sam do siebie, uśmiecham się, omawiam w swojej głowie strategię treningów na kolejny tydzień. Ktoś mówi nie lubię poniedziałku! Dla mnie od miesiąca to najlepszy dzień. Poza tym zastanawiam się nad ciągłymi porównaniami Remka dotyczącymi spraw bieżących związanych z treningiem i strategią. Są one o tyle fajnie skonstruowane, że nawet teraz pisząc ten tekst uśmiecham się do siebie.
Wracając jednak do treningów. Tak jak poprzedni tydzień był treningiem rozluźniającym z nastawieniem na relaksację, która wpływ miała na mnie ogromny, bo zaraz po jej zrobieniu czułem się strasznie nieogarnięty. Po pierwszej sesji nawet się przestraszyłem, bo po pierwsze zasnąłem a po drugie chrapałem mocniej niż zawsze. Ziściły się moje nawoływania gdyż po raz pierwszy dodajemy jeden dzień więcej w treningach a więc będą teraz cztery sesje treningowe tygodniowo. Zarąbiście! Mam wrażenie, że Remek jeszcze analizuje strefy tętna na poszczególne części treningu. Rozgrzewka i rozjazd pozostają bez zmian natomiast główna faza treningu w tej kwestii delikatnie się zmienia. To moje spostrzeżenie i nawet o to nie pytam. Nie znam się na tym aż tak dokładnie a tak jak pisałem wcześniej mam do Remka 100% zaufanie o wartość merytoryczną treningów. Jestem jeszcze bardziej nakręcony niż ruszaliśmy miesiąc temu a to dodatkowo mnie motywuje. Mam w sobie POWER!
W sobotę miałem ochotę na golonkę. Ciężkostrawne dziadostwo, ale jakże pyszne. Spraw żywieniowych jeszcze nie poruszaliśmy natomiast przeczuwam, że lada moment to się stanie. W wiadomości wychwyciłem coś o redukcji wagi, więc jako przykładny podopieczny sam się za to wziąłem. Od tygodnia sam gotuje sobie obiady. Głównie bazuje na gotowanym mięsie z warzywami również gotowanymi. W weekend zamiast mięsa przygotowuje sobie rybę z warzywami na patelni. To pewnie Lidil dla mnie specjalnie przygotował stoisko „Świeża ryba” no, ale cóż tak bywa. Może po Karolu Okrasie i Dorocie Wellman ja zostanę twarzą Lidla – a jeśli nie całego to, chociaż stoiska „Świeża ryba”!
Najnowsze komentarze