Jednym z naszych form treningu są wjazdy długodystansowe. Jak już wcześniej pisałem przyszło znudzenie lokalnymi trasami. Wycieczka do Torunia była tego przykładem. Ciekawy był dystans bo około 230 km a i towarzystwo zebrało się dość pokaźne. Wystartowaliśmy wspólnie z Beti a do naszego grona dołączył Łukasz, który jest łasy na takie wyjazdy wraz z Kasią i Miłoszem więc wyjazd w tym pięcioosobowym składzie zapowiadał się bardzo ciekawie. Był to wyjazd, który dla każdego był jakimś przetarciem. Dla nas to zwykły trening a dla Łukasza, Kasi i Miłosza ostatni trening przed Baltic Bike Challenge czyli nadmorska przygoda rowerowa.
Wyruszamy już tradycyjnie z Grodziska. I aby zamknąć wszystko w 24 godzinach startujemy o pierwszej w nocy. Plan jest taki aby około godziny trzynastej dotrzeć do Torunia, zrobić objazd Starego Miasta w wariancie expres i pociągiem jeszcze tego samego dnia wrócić do domu. Udało się ale po kolei…
Ruszamy o zmroku w temperaturze bliskiej zera. Pierwsze pięćdziesiąt kilometrów to znany nam szlak na Kórnik … szlak Pętli Poznańskiej. Nasza trójka kompanów trochę szapie tempo aplikując sobie dawkę interwałów co w końcowej części trasy odbija piętno na formie i zmęczeniu. Beti już nauczona naszymi zabawami i znająca swój własny organizm włącza „tempomat” czyli utrzymuje tętno na poziomie 135- 145 bpm. To dobra taktyka, która powoduje, że do Torunia wjeżdża świeża jak „ ryba w Lidlu” dostarczana każdego ranka.
Trasa jest dość prosta prowadząca lokalnymi drogami do Gniezna a następnie większość trasy prowadzi wzdłuż drogi ekspresowej. To duża zaleta gdyż asfalt jest tam bardo dobrej jakości ale zdażają się też niespodzianki… jakie? Jego koniec oraz skoki przez tory kolejowe… skrajnie nieodpowiedzialne. Wiaterek wieje nam w plecy, bokiem omijamy takie aglomeracje miejskie jak Trzemeszno, Mogilno i Inowrocław. Na takich trasach zawsze trzeba mieć to na uwadze bo właśnie tam traci się mnóstwo czasu. Nad ranem wiatr odwraca kierunek i zaczyna wiać z północnego zachodu. To już końcówka ale zmęczenie zaczynamy widzieć na twarzach uczestników więc aplikujemy sobie większe przerwy. Przekąski, kawka na stacji no i oczywiście fajeczka do tego to już tradycja. Najważniejsze jest jednak to że do Torunia cała piątka wjeżdża z uśmiechem na twarzy. SUPER!!!
W ekspresowym tempie obskakujemy co się da. W pierwszej kolejności Pomnik Mikołaja Kopernika, który odsłonięty został 1853 roku. Co ciekawe jest to drugi pod względem wieku zachowany pomnik Mikołaja Kopernika w Polsce, po pomniku Kopernika w Warszawie. Czym byłby wyjazd do Torunia bez odwiedzenia Piernikarni Starotoruńskiej. Tam też na chwilę wpadamy i robimy pięć minut dla chętnych na zakupy. Cały czas kręcimy się przy Rynku Staromiejskim.
Można by oczywiście jeszcze chwile pojeździć i podjechać pod Krzywią Wieżę ale Miłosz popełnia jeden z największych błędów jakie można w obecności Beti wypowiedzieć… hasło: a co pierogami toruńskimi… które kończy wyjazd. Już nic się nie liczy. Jakby gromy z jasnego nieba spadały, III wojna światowa się rozpoczęła nic już dla Beti nie miało znaczenia tylko pierogi toruńskie dla dobra ogółu zaliczyliśmy pierogi toruńskie. Miłosz nie miał jeszcze doświadczenia w tym temacie. Nie wie, że na hasło „jedzenie” u Beti włącza się opcja ssanie jak w odkurzaczu co może opóźnić nasze wycieczki… no ale cóż doświadczenie…
Powrót jest bez historii… pociąg jeden… pociąg drugi i o dziewiętnastej trzydzieści meldujemy się w domu. Udany, owocny wyjazd. Połączony wyjazd z treningiem.
Dystans: 220 km
Czas: 12:44
Średnia prędkość: 17,30 km/h
Kalorie: 6.892 C
Wzrost wysokości: 491 m
Najnowsze komentarze