Niestety nastąpiła zmiana kodu i z „trójki” z przodu zrobiła się „czwórka”. Część osób mówi, że życie zaczyna się po czterdziestce a część, że po pięćdziesiątce i pewnie tyle jest opinii ile osób żyjących na świecie. Jedna z opinii wydała mi się dość ciekawa, że warto o niej kilka zdań napisać. Podobno przy czterdziestce to już jest koniec wspinania się na wzgórze i podobno już jest z górki. Na początku nie jest dość stromo, delikatny zjazd ale nabierający niebezpiecznego tempa. Podobno jak się lornetkę weźmie to i już kostuchę można się dopatrzeć na horyzoncie… uhhh aż strach pomyśleć a co dopiero popatrzeć. Ja chyba będę więcej brał garściami niż brałem tak sobie postanowiłem i zobaczymy co tego będzie. Pewne jest jedno, że od dwóch tygodni nie wsiadłem na rower i koniec laby się kończy. Powiedziałem sobie, że dwa tygodnie po Pierścieniu Tysiąca Jezior przerwa i na rower nie wsiadam co najwyżej nie niego patrzę. Myślałem sobie, że będzie czas na uzupełnienie braków na stronach internetowych ale nic bardziej mylnego – nie zrobiłem nic. Teraz wracam jakbym miał brać to coś garściami i piszę i już jest ok.
Ta zmiana kodu to też gruba imprezka, która się odbyła ale o której pisać nie będę chodź rozłożona była na dwa dni. Udała się, frekwencja dopisała i tak powinno być.
Piotr „Skrzypol”, Maciej „Zdysiu” i Marcin „Młody” dziękuję za prezent. Tak jakbyście czytali w moich myślach. Od roku mówiłem sobie, że taką mapę sobie kupię i będę te trasy zaznaczał a tutaj patrz taka o to niespodzianka.
Jasno określone i sprecyzowane cele to połowa sukcesu i tak jest tym razem:
Każdego dnia od wczoraj spoglądam na niego i wizualizuje sobie jak go pokonam – na solo czy może open, szybko czy wolno, ze spaniem czy bez i tak dalej i tak dalej ….
Panowie tak czy inaczej jeszcze raz dzięki za mega prezent a jak się za jakiś czas znowu w Kusi spotkamy to na pewno ilości zaznaczeń na mapie przybędzie…
Gdy pierwszy raz usłyszeliśmy o Ultramaratonie kolarskim „Pięknych Zachód”, którego trasa przebiegać miała przez Grodzisk Wlkp. nie zważając na nic bez chwili zastanowienia napisaliśmy do organizatorów z zapytaniem czy możemy stać się częścią tej ciekawie zapowiadającej się imprezy. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać i już parę dni później spotykam się z Henrykiem Huzarem i Wacławem Żurakowskim na stacji benzynowej w Grodzisku Wlkp. gdzie miesiąc później stanie jeden z punktów kontrolnych maratonu Pięknych Zachód. Wtedy jeszcze nie wiedziałem (tekst pisze z dużym opóźnieniem), że zarówno Henryk jak i Wacław wspierać mnie będą głównie mentalnie na Pierścieniu Tysiąca Jezior, który ukończyłem nie bez problemów na początku lipca. Celem Grodziskiej Grupy Rowerowej kucharczak.com jest wspieranie wszelkich inicjatyw rowerowych a tym bardziej gdy są to inicjatywy długodystansowe. Naszym celem jest przyszłoroczny BBT 1008 więc nie da się ukryć, że „Pięknych Zachód” to taki przedsmak tego co może nas spotkać w przyszłym roku. Sama organizacja nie stanowi dla nas większego problemu, gdyż siłą rzeczy mamy doświadczenie po zeszłorocznym brevecie organizowanym wspólnie z Fundacją Randonneurs Polska. Podejmujemy decyzję aby punkt kontrolny był kameralny i przede wszystkim „bardzo szybki” ale ze wszelkimi wygodami. Kolarze mają wpadać na punkt, uzupełnić płyny, zjeść jakąś drożdżówkę, skorzystać z toalety, podbić karty kontrolne i dalej w trasę.
Wpadamy, też na pomysł aby wjazd fajnie oznaczyć tak więc wykorzystujemy doświadczenie zdobyte w szkole podstawowej i przygotowujemy dwie tablice informujące o skręcie na punkt kontrolny. Niestety jedną tracimy przez podmuchy samochodów ale ta największa i najważniejsza zostaje na miejscu. Na punkcie meldujmy się już o godzinie 10 nie wiedząc wtedy jeszcze, że pierwsi kolarze wpadną na punkt około godziny 13 tej. Znam dobrze trasę którą śmiałkowie mieli do pokonania i spoglądając na błękitne niebo i mocno wiejący wiatr wiedziałem, że nie będzie łatwo i pierwsze 200, 300 km będzie do pokonania mocno pod wiatr. Widać to było po twarzach kolarzy przyjeżdżających na punkt kontrolny no może za wyjątkiem Mateusza Ostapczuka, który wpadł na punkt kontrolny jak trąba powietrzna i tak szybko jak na niego wjechał tak szybko z niego wyjechał. To właśnie Matusz Ostapczuk został zwycięzcą tych zawodów z czasem 45:37:44!!!
Na punkt kontrolny przyjeżdża też Robert Janik główny szef BBT 1008, z którym w wolnych chwilach mam przyjemność porozmawiać o samym wyścigu i na tamten czas o Pierścieniu Tysiąca Jezior. Sam ostrzega mnie, że nie mam tego nie lekceważyć bo jest to trudny start z masą przewyższeń o czym przekonałem się na własnej skórze. W rytmie iście wyścigowym odprawiamy kolejnych kolarzy i tych którzy na punkt wpadają bez problemów oraz tych po których trzeba podjechać autem bo go po prostu przegapili (sam nie wiem dlaczego 🙂 balony rzucały się w oczy 🙂 ). Praktycznie punkt zamykamy około godziny 16 a do domu wracam bardziej zmęczony niż bym cały dzień siedział w pracy. Praktycznie przez cały okres pełna koncentracja tak aby wszystko było zrealizowane zgodnie z planem. W domu nie odpuszczamy i do późnych godziny wieczornych oglądamy na żywo relację na stronie internetowej tej imprezy. To samo dzieje się od godzin porannych. Pierwsza kawa, odpalony komputer i śledzimy losy wszystkich śmiałków. Wtedy też zauważmy niecodzienną sytuację w której to jeden z kolarzy jedzie w przeciwnym kierunku i jest na obwodnicy Grodziska. Szybka decyzja i już siedzę w samochodzie aby zlokalizować śmiałka i zapytać się co się stało. Ten jeden z uczestników zrezygnował i wracał do Świebodzina drogą którą przyjechał. Zapraszamy go na śniadanie, proponujemy prysznic oraz nieograniczony czas odpoczynku. Rozmawiamy przez godzinę głównie o rowerach i już skróconą trasą, z poczuciem, że zrobiliśmy coś dobrego odsyłamy śmiałka do Świebodzina. Dla nas kończy się przygoda z „Pięknym Zachodem” w roku 2017 a jaka będzie w 2018 to przyjdzie poczekać. Może znowu będziemy organizatorami punktu a może uczestnikami ale na te ważne decyzje przyjdzie poczekać do przyszłego roku.
Dla mnie taka impreza to bomba! Będę ją wspierał jak tylko będę mógł gdyż jest to druga z imprez, która zarówno start i metę ma w zachodniej części Polski (pierwszy jest mój brevet). Myślę, że z biegiem czasu ma szanse na sukces organizacyjny oraz zainteresowanie większej ilości śmiałków chcących zmierzyć się z długim dystansem. Uważam, że każdej imprezie należy dać szansę a czy będzie ona dobra czy zła przyjdzie nam ocenić za parę lat.
Zespół kucharczak.com
Powinno być chronologicznie, po kolei, tak jak wszystko było realizowane ale kalendarz jest tak napięty, że ciężko złapać chwilę na napisanie dłuższego teksu. Tak naprawdę to powinienem zacząć od relacji z brevetu w Pomiechówku na dystansie 400 km, który miałem przyjemność przejechać 03 czerwca 2017r.. Tydzień później organizowaliśmy punkt kontrolny Ultramaratonu Kolarskiego „Piękny Zachód”. Spotkałem tam Roberta Janika organizatora, twórcę Ultramaratonu Kolskiego Bałtyk Bieszczady Tour 1008 a także wielu innych świetnych ultrakolarzy, których mogłem podpatrywać i wyciągać cenne doświadczenie. Potem Półmaraton Słowaka i start kilku osób z Teamu Sport NBS Rakoniewice. Z każdej z tych imprez wypada napisać kilka słów zarówno na moją stronkę jak i do lokalnej gazety, głównie po to aby promować ultrakolarstwo w regionie bo taki miał być cel powstania „mekki ultrakolarstwa szosowego” w Grodzisku Wlkp.
No właśnie nie będę pisał o tych imprezach, nie teraz. Dzisiaj odnosząc się do Ultramaratonu Kolarskiego „Pięknych Zachód” napiszę o celu powstania oficjalnej już siedziby (od soboty 10.06.2017r.) Grodziskiej Grupy Rowerowej kucharczak.com.
Tworząc ten projekt zastrzegłem sobie, że będzie to miejsce gdzie będzie można porozmawiać o turystyce rowerowej, kolarstwie, przygodach rowerowych ale będę też udzielać pomocy rowerzystom przemierzającym przez Grodzisk Wlkp. Kiedy to miało się stać tego nie byłem w stanie określić. Może nigdy taka pomoc by nie nastąpiła a może będzie to się dziać w każdy weekend.
Nawiązując do „Pięknego Zachodu” wszystkich zawodników odprawiłem w najlepszy mi możliwy sposób i około godzinny 17tej byłem już w domu. Eh…. zmęczony byłem bardziej niż Ci kolarze ale to pewnie przez nerwy i stres aby wszystko się udało. Do końca dnia śledziłem jeszcze za pomocą portalu internetowego zmagania kolarzy. Poznałem ich osobiście więc tym lepiej mi się to robiło. Piątek to nie był długi dzień i o godzinie 22 spokojnie już chrapałem.
Następnego dnia, nie zacząłem dnia standardowo od kawy i przejrzenia lokalnych wiadomości tylko od odwiedzenia portalu internetowego aby sprawdzić jak radzą sobie uczestnicy „Pięknego Zachodu”. W tą sobotę, od rana pogoda nie była za ciekawa. Wiał silny wiatr, lekko kropiło i nie było zbyt ciepło. Ku mojemu zdziwieniu, widzę, że jeden z zawodników zawrócił i przemierza obwodnicę Grodziska… Nastała chwilowa konsternacja…. co się stało? Czy wszystko jest w porządku? Nie zastanawiając się ani chwili z zaspanymi oczami wsiadałem do samochodu i gnałem na obwodnicę Grodziska Wlkp. sprawdzić co się dzieje. W tym czasie Beata odwiedza lokalny sklep robiąc zakupy na wspólne śniadanie. Na obwodnicę dojeżdżam w ciągu 7 minut i mijam śmiałka który w dość szybkim tempie gna w przeciwną stronę. Auto zatrzymuje 150 m przed nim, wysiadam z samochodu i zatrzymuje kolarza. Krótki dialog bo jestem ubrany inaczej niż dzień wcześniej i ewidentnie kolarz mnie nie poznaje. Bez chwili zastanowienia zapraszam kolarza na śniadanie do domu, oferując możliwość skorzystania z prysznica i dłuższego odpoczynku.
Już w domu dowiaduję się, że to pięciokrotny uczestnik Bałtyk Bieszczady Tour 1008 i zawodnik który w zeszłym roku przejechał limitowaną edycję BBT 2016. Po prostu złapał go kryzys do tego stopnia, że z tym bagażem doświadczeń który posiadał musiał się wycofać. Dyskutowaliśmy o kolarstwie przy kawie jeszcze przez 30 minut a następnie pożegnaliśmy się wskazując trasę do celu krótszą o 70km.
Morał tej całej historii. Mogłem mieć to kompletnie w dupie. Przemyć buzie, umyć zęby, może wskoczyć jeszcze na chwilę do łóżka opowiadając wszystkim jaki jestem kozak bo zorganizowałem punkt kontrolny. Mogłem udać, że niczego nie widzę, że to błąd systemu, że pewnie coś z nadajnikami się popierdoliło. Nie, nie, nie ale to nie ja! Nie byłbym sobą. W lustro nie mógłbym spojrzeć gdybym nie pojechał i nie sprawdził co jest kurde grane.
Dlaczego wiem, że ukończę Pierścień Tysiąca Jezior? Właśnie dlatego, że pojechałem i sprawdziłem, dlatego, że nie byłem na to wszystko obojętny. Bo wiem, że bez względu na wszystko dobro wraca a mi bilans tej całej historii wróci właśnie na Mazurach.
To właśnie jest cel powstania siedziby Grodziskiej Grupy Rowerowej kucharczak.com, że każdy śmiałek rowerowy który znajdzie się w potrzebie a będzie w okolicy będzie mógł zawsze liczyć na naszą pomoc.
Podobno Sieraków to miasto widmo. Ciężko tam rowerem dojechać. Nic bardziej mylnego. W zeszłym tygodniu na pierwszej w tym roku „stopięćdziesiątce”, które wróciły do łask po ponad rocznej przerwie udało nam się wspólnie z Żabą dojechać do tego przeuroczo położonego miejsca. Miasteczko położone na skraju Puszczy Noteckiej, nad Wartą pomiędzy dwoma jeziorami: Jaroszewskim i Lutomskim to przedsmak tego co spotka nas 02 czerwca 2017r. w Pomiechówku na kolejnym już brevecie organizowanym przez Fundację Randonneurs Polska. Kolejny brevet na dystansie 400 km to wycieczka dookoła jeziora Śniardwy. Więcej na www.brevety.pl
Ale od początku. Dopiero w zeszłym tygodniu koło 17 maja 2017r. wsiadam na rower po blisko półtora miesięcznej przerwie przede wszystkim z jazdą na rowerze jak i blogiem. Podwójne zapalenie oskrzeli, podwójna dawka antybiotyków i utrzymujący się się praktycznie do dzisiaj kaszel spowodował, że odechciało mi się wszystkiego. Pisanie, jeżdżenie było poza moim zasięgiem i myślę, że gdybym nie pozbierał się w tym tygodniu to najprawdopodobniej ten sezon bym sobie odpuścił. Udało mi się poskładać ale nie odbyło się bez ofiar. Straciłem brevet na 200 km na otwarcie sezonu w Pomiechówku i na ten który odbędzie się już za tydzień jadę z wielkimi obawami o moją formę. Chodź na dystansie do 100 km noga idzie jak petarda to nie wiem co będzie dalej. W rowerku, który pod względem wizualnym i częściowym wszystko jest ok. zaczęło coś wczoraj pukać i stukać. I chodź na mechaników nie ma już czasu pojedziemy na spontanie i zobaczymy co będzie się działo. Wyjątkowo jedziemy dzień wcześniej aby przed startem przespać pełną noc. Plan i strategia jest obrana więc tylko aby wszystko ułożyło się tak jak powinno. Nastawienie też już jest lepsze chodź pojawiło się parę „kwiatków”, które próbowały mnie wybić z rytmu ale o tym po brevecie… Z wielkim entuzjazmem wracam do pisania no bo przecież muszę Wam napisać jak zdobyłem koszulkę Komandora BBT 1008 i co powiedziałem temu dzieciakowi ale to po zbliżającym się brevecie.
Najnowsze komentarze