Czwartkowy trening był ostatnim przed badaniami lekarskimi, na które zapisałem się już tydzień wcześniej i na które czekałem z dużą niepewnością. Nigdy w takich badaniach nie brałem udziału, więc nie wiem, czego mogę się spodziewać. Osobiście szukałem firmy z polecenia. Mam to szczęście, że dzięki obowiązkom, które, na co dzień wykonuje mam możliwości spotykania się z przedsiębiorcami, inwestorami, osobami kreującymi nowy wizerunek biznesu. Taką firma jest Akademia Kreatywnego Futbolu, w której jednym z właścicieli jest Marcin Urbaś. Tak! Właśnie ten Marcin Urbaś polski lekkoatleta, który specjalizował się w biegu na 200 m. To on polecił mi firmę Sport Test Polska i osobę Pana Jacka Sadło. Gnałem z Grodziska do Poznania na godzinę 10:00 z opcją godzinnych badań i powrót do Grodziska bo jeszcze w tym samym dniu musiałem odbyć ostatni w tym tygodniu trening. Na sobotę zawsze przypada najdłuższy i najbardziej intensywny trening. Badania zacząłem od wagi. Następnie pobranie krwi i „rowerek”, czyli to, na co czekałem. Pokonywałem 2 minutowe odcinki, po których automatycznie zwiększało się obciążenie – 90 obrotów korbą na minutę i „jedziemy z tematem”.
Na samym początku pomyślałem, – dlaczego tak luźno to wszystko się kręci i czy nie powinienem rozpocząć od większego obciążenia? Zrozumiałem to 20 minut później! Ledwo wykręciłem 300 wat i podziękowałem. Wiedziałem, że wyszło słabo i poza tym, że na samo badanie przyszedłem wypoczęty reszta była na NIE! Brak pary w nogach, zalecenie zredukowania wagi (dobrze, że 3 miesiące temu zacząłem z tym robić porządek, bo na badaniu miałbym jeszcze + 7kg w górę), za mało wody w organizmie – ogólnie kicha.
Pierwsza „dolina złapana” i tak jak wyszły badania tak wyszedł popołudniowy trening – słabo. Oczywiście badania wysłałem do Remka i poprosiłem o rozmowę na skypie. Omówiliśmy w kilu zdaniach badania. Otrzymałem rozpiskę treningów na następny tydzień, więc czego trzeba więcej. Jestem pewien, że przyjdą jeszcze dni lepsze i gorsze także trzeba być na to przygotowany!
Cały zeszły tydzień przeznaczyłem na poszukiwanie urządzenia, które będę mógł wykorzystać do pomiaru pulsu/ dystansu / kadencji a w którym wbudowana będzie również nawigacja.
Garmin Edge 810 Bundle jest to o tyle wygodne urządzenie, że podczas treningu mogę mierzyć wszystkie swoje parametry i przetransferować je do TrainingPeaks, z którego korzystam i gdzie zapisuje swoje jednostki treningowe, które na koniec tygodnia podlegają wnikliwej analizie. Dodatkowo nawigacja umożliwia mi wgranie konkretnej trasy, także spoglądając w przyszłość jest to dla mnie dość istotne. Dużym plusem jest długi czas funkcjonowania. Urządzenie wg wytycznych trzyma baterię przez 17 godzin. Małe, poręczne praktycznie ginie na rowerze. Dość duży jak na to małe urządzenie wyświetlacz powoduje, że można obserwować jednocześnie 10 parametrów na ekranie a jak komuś będzie mało to zawsze można wykorzystać drugą lub trzecią stronę, którą można przesuwać poprzez ekran dotykowy. Mi osobiście podczas treningu szczególnie podoba się opcja ścigania się z wirtualnym kolarzem. Trenażer, na którym trenuje to urządzenie ciekawe do zagospodarowania w zimowe wieczory, ale trening może po pewnym czasie stać się monotonny, więc każda atrakcja jest wskazana. Na szerszą opinię pokuszę się za jakiś czas, gdy w pełni wykorzystam mojego Garmina.
Wracając jednak do wtorku. Sprzęt odbieram w salonie firmowym w Poznaniu na Wierzbięcicach dopiero około godzinny 16.30 więc wracając z Poznania do Grodziska Wlkp. zdążyłem już przeanalizować instrukcję. Bardzo chciałem, aby od pierwszego treningu korzystać już z mojego Garmina. I chodź pierwszy wtorkowy trening to 1:15 minut rozpocząłem go dopiero około 22.30
Niestety trochę czasu zeszło mi na montaż oraz wykorzystanie instrukcji obsługi w praktyce. Tak czy inaczej ten dzień uważam, że solidnie przepracowany i około godziny 1:00 kładę się spać. Cały czas czekam na badania lekarskie, więc pierwszy tydzień traktujemy, jako rozruch i niech tak pozostanie. Na szczęście środa wolna, więc nie ma, co się martwić o ranne wstawanie.
Cały czas biję się z myślami, jakie urządzenie zakupić. Po pracy odwiedzam Komputronik i oglądam POLARY, które wydają mi się ciekawe, ale niestety nie mają nawigacji. Remek jeszcze w weekend przygotował mi całe rozeznanie poszczególnych marek zarówno tych, które wpasowały się w mój budżet jak i tych, które ten budżet przekraczały.
Tym bardziej nie oszukujemy się, ja się na tym za bardzo nie znam. Nigdy nie miałem takiego urządzenia i nigdy z niego nie korzystałem. Jak wyruszałem w trasy na wyprawy to korzystałem zazwyczaj z mapy papierowej, a telefon dotykowy z nawigacją miał Żaba (kompan od wypraw rowerowych). Po konsultacji z Remkiem zdecydowałem się na zakup Garmin Edge 810 Bundle (koszt 1,5 tys. zł). Sprzęt zamówiłem w jednym ze sklepów firmowych w Poznaniu. Decyzja podjęta odbiór we wtorek!
Pracę kończę o godzinie 16 i pędzę do domu niczym kolarz w klasyku La Flèche Wallonne. Dzisiaj pierwsze spotkanie na żywo z Remkiem Siudzińskim. W trakcie tej rozmowy dużo się wyjaśni. Na pewno będę chciał porozmawiać o planach treningowych, założeniach a także formie współpracy. Do domu wpadam przed godziną 19tą zdyszany także zaczyna się robić duży zamęt. Pod nogami krzątają się dzieciaki i przygotowując się do rozmowy staram się jeszcze odpowiedzieć na milion pytań. W końcu następuję eksplozja jak na wulkanie Etna i proszę o chwilę spokoju, przymykam drzwi, aby się skoncentrować …….. i słyszę za drzwiami pytanie
– Mamo a co tata teraz będzie robił?
– Zamieram na chwilę jak kamień i czekam na odpowiedź – z dużym spokojem i bez emocji moja małżonka odpowiada
– Nic dzieci, tatuś tylko przekwita
– Upsssssss…… myślę sobie nie ma jak dobra motywacja
a tak na poważnie o 19 połączenie na Skype. W głośnikach słyszę głos, spokojny, stonowany bez zbędnych emocji, co mi od samego początku odpowiada, gdyż ja jestem zupełnym przeciwieństwem.
Nie zdążyłem przygotować listy pytań, więc improwizuje skacząc od tematu do tematu (po części stres). Od Remka emanuje profesjonalizm. Zauważyłem, że kątem oka zerka na kartkę także do rozmowy przygotowany jest perfekcyjnie. Jestem wręcz przekonany, że podobnie będzie przy naszej współpracy. Omawiamy moje wcześniejsze turystyczne wojaże, aby rozeznać moją obecną formę. Odpowiadam na proste pytania związane ze snem, jedzeniem a także najważniejszą kwestią związaną z czasem, jaki będę mógł poświęcić treningom.
Wiem jedno, że cel to, BBT 2018. Nie jestem rozczarowany, ale wiem, że decyzje o współpracy z Remkiem trzeba było podjąć przynajmniej rok wcześniej. Niech to będzie przykład dla innych, że w przypadku pojęcia decyzji o realizacji jakiegoś marzenia, przedsięwzięcia, projektu nie tylko sportowego należy starać się wdrożyć je w życie od razu. Małymi krokami pchać się do przodu. Niestety życie jest ulotne i straconego czasu już nie odzyskamy. Ja niestety na tamten czas myślałem, że gdy zakupię sobie trenażer, pokręcę trochę kilometrów, przejadę kilka wypraw rowerowych to przewrócę świat kolarstwa szosowego do góry nogami. Niestety nic bardziej mylnego!
Najnowsze komentarze